Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zamknij

Dmitry Glukhovsky „Metro 2033”

Powieść Dmitryja Glukhovsky'ego „Metro 2033” zacząłem czytać na początku roku 2020. Początkowo bez przekonania, bo podejrzewałem, że to podróbka „Bastionu” Stephena Kinga. Jednak niepokojące wieści nadchodzące z Chin spowodowały, że tematyka książki nagle mnie zaciekawiła.

Okładka książki

Z kataklizmu atomowego ocalało kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Moskwy, którzy schronili się w metrze. Tam żyją w ciemnościach tuneli. Wyjść na powierzchnię nie mogą, ponieważ promieniowanie jest tak silne, że kto wyjdzie bez skafandra, ginie, a dostęp do skafandrów ma tylko wąska elita. Możliwe też, że są jeszcze inne przyczyny, z powodu których nie każdemu udaje się wrócić cało do obozu. Mieszkańcy podziemi nic nie wiedzą o tym, co się dzieje na świecie. Jedynym źródłem informacji są legendy i historie opowiadane przy słabym świetle ognisk.

Ludzie radzą sobie jak mogą. Jedzą uprawiane przez siebie grzyby i mięso, często szczurze. Światło – o ile można mówić o jakimś świetle – używanie jest bardzo oszczędnie. Pochodzi ono z lamp awaryjnych metra zasilanych energią, której zasoby mogą się skończyć w każdej chwili. Ale ludzie nie potrzebują dużo światła, bo z powodu życia w ciemnościach ich wzrok mocno się wyostrzył. Kolejny efekt życia pod ziemią to blada skóra, wyczulony słuch i węch.

Każda stacja metra jest przekształcona w małą osadę strzeżoną przez posterunki z wartownikami. Jak niegdyś na powierzchni miasta, tak i tutaj niektóre stacje są bogatsze od pozostałych. Ludzi dzielą poglądy polityczne, ideologie i religie. Powstają różne frakcje, nierzadko dochodzi do małych wojen między stacjami. Komunikacja jest ograniczona, a nie wszyscy mają tyle odwagi, aby pójść po niezbędne zapasy do innej stacji. Na szczęście są wędrowni handlarze, którzy dostarczają potrzebne do życia rzeczy, jedzenie, a także informacje.

Głównym bohaterem powieści jest młody chłopak o imieniu Artem mieszkający w najbardziej wysuniętej na północ stacji WOGN. Pewnego dnia wyrusza on do stacji Polis, centralnej stacji metra, aby zanieść tam informację o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Droga nie jest łatwa, a Artem idzie nią po raz pierwszy. Siatka tuneli jest bardzo rozległa i łatwo się w niej zgubić. W trakcie wędrówki Artem spotyka wielu ludzi – mądrych i dziwnych, niebezpiecznych i życzliwych. Towarzyszą mu także tajemnicze odgłosy dobiegające zza ścian tuneli.

Książkę w polskim tłumaczeniu opublikowało wydawnictwo Insignis. Okładka ostatniego wydania przedstawia głowę człowieka ubranego w skafander ochronny z goglami (co to nam dziś przypomina?), w których odbijają się jakieś postacie. Na okładce nie ma żadnych reklam ani rekomendacji słynnych pisarzy, co bardzo mi się podoba, bo uważam, że okładka jest dziełem sztuki i nie powinna być zaśmiecana przez niepotrzebne informacje. Wewnętrzna strona okładki przedstawia mapę połączeń moskiewskiego metra. Książka posiada też ilustracje.

Dodam jeszcze, że każdy z dwudziestu rozdziałów książki liczy mniej więcej 30 stron. Dla wielu czytelników to rzecz pewnie nieistotna, ale nie dla mnie, bo dzięki temu mogę każdego dnia precyzyjnie zaplanować sobie czas potrzebny na czytanie.

„Metro 2033” to początek trylogii, na którą składają się jeszcze „Metro 2034” i „Metro 2035”. Mnie pierwsza część zaintrygowała na tyle, że chętnie sięgnę po kolejne tomy.

Autor artykułuGrzegorz Tomżyński

 

Książkę Dmitryja Glukhovsky'ego „Metro 2033” i pozostałe części trylogii posiadamy w naszym księgozbiorze.

Banery/Logo